Z rozmowy z prof. Łukaszem Turskim z PAN pt. "Nie uczmy fizyki, uczmy dzieci", Magazyn Świąteczny Gazety Wyborczej, sob-niedz 2-3 czerwca 2012
Gdy w XVIII wieku rodziła się doktryna powszechnego wykształcenia, trzeba było jakoś poradzić sobie z olbrzymią liczbą dzieci i zbyt małą liczbą nauczycieli. Nie było odpowiednich technologii, więc tak zorganizowano edukację, żeby to ogarnąć. Uczniów połączono według wieku w klasy i mógł się nimi zająć jeden nauczyciel.
Dziś nie musimy tego kontynuować. Nowa szkoła może być wreszcie oparta na indywidualnym nauczaniu. Klasy można tworzyć na podstawie kompetencji, a nie wieku. (...)
W pewnym sensie tak działają amerykańskie szkoły, gdzie dzieci wybierają kursy - mogą wziąc więcej algebry, a mniej literatury, itp. Wszyscy mówią wprawdzie, że USA mają zły system edukacji, ale większość Nagród Nobla to oni dostają.
(...) Zróbmy rewolucję, zwiększmy liczbę nauczycieli, obniżmy liczbę dzieci w klasie. Idzie niż demograficzny, wystarczy, że nie będziemy zamykać szkół i zwalniać nauczycieli.
(...) na kształcenie nauczycieli nie ma pomysłu. To irytujące, ale wynika z braku koncepcji na edukację. Polska szkoła jest usztywniona przez XIX-wieczną strukturę i zalana cementem reguł, które czynią z nauczyciela urzędnika niezbyt wysokiej rangi. Żeby pokierować najważniejszym społecznym działaniem, czyli uczeniem dzieci, nauczyciel powinien być twórczy. Do tego musimy przestać robić z niego kozła ofiarnego, o którego politycy zabiegają tylko wtedy, kiedy potrzebują wsparcia potężnych związków zawodowych.